Wieś Nahoryany położona jest na obu brzegach stromego wąwozu. Z jednej strony przylega do pastwiska rozciągającego się do Dniestru, otoczonego wysokimi kamiennymi klifami. Gdyby te skały mogły mówić, usłyszelibyśmy wiele różnych historii o odważnych i silnych ludziach, którzy mieszkają w tej wiosce. Właśnie dlatego Nahoryany nazywane są "wioską na szczycie".
Poświęć trochę czasu i paliwa, aby zbadać brzegi Dniestru w regionie Kelmenets z przeciwnej strony, Podillia. Aby zobaczyć to piękno, należy przejechać przez Kamieniec Podolski do miejscowości Vrublivtsi i jechać na południe przez kilka kilometrów. Po przeciwnej stronie znajdują się Nahoryany. To właśnie stąd widać w pełnej krasie wzgórza Szyszkowa i liczne kamienne bloki!
We wsi urodziło się wielu artystów, a pod krzyżem na górze pochowani są władcy. Niektórzy twierdzą, że w krypcie znajduje się złoto, ale ci, którzy próbowali je znaleźć, nigdy nie wrócili. Grodzisko na wysokiej pozostałości prawego brzegu Dniestru ma platformę (20 m średnicy) ograniczoną wałami i skarpami wzdłuż krawędzi cypla i na podłodze. Znaleziono ceramikę z IX i XI-XII w. Niektórzy badacze uważają ją za świętą.
Mała wioska Nahoryany jest centrum ludowego tkactwa dywanów w całej Bukowinie. Działa tu jedyne w regionie muzeum tkactwa dywanów, którego początki sięgają lat 30. XX wieku. W tym czasie mieszkaniec wsi, Andrii Kytaihorodskyi, otworzył w Nahoryanach fabrykę tkanin. Dziś amuletem muzeum jest Wiktoria Kitajhorodska, która przez całe życie przekazywała wiele sekretów tworzenia wzorzystych dywanów.
W czasach panowania tureckiego we wsi mieszkał mężczyzna. Pewnego dnia przywiózł z pola żyto, odczepił konie od wozu i wypuścił je na pastwisko, a sam zaczął młócić żyto. W tym czasie przez pastwisko przejeżdżał Turek. Jego koń był skromny i nijaki. Kiedy zobaczył piękne konie pasące się na pastwisku, postanowił "wymienić" swojego nudnego konia na parę koni basowych. Szybko dosiadłszy jednego z nich, Turek już miał go popędzić, gdy ten wydał z siebie niepokojące rżenie. Właściciel usłyszał rżenie konia i popędził na padok z łańcuchem. Kiedy zobaczył Turka na koniu, zamachnął się łańcuchem tak mocno, że ten spadł na ziemię jak gruszka. Dlatego starzy ludzie do dziś, gdy przychodzi do pastwiska, mówią: "Gdzie nasz mąż zabił Turka".